Zamiast imigrantów na stałe ich praca zdalna. Nowa szansa dla gospodarki dzięki deregulacji

REKLAMA
REKLAMA
Polska jako hub rozliczeniowy: Jak deregulacja podatkowa może przynieść miliardowe wpływy? Zgodnie z szacunkami rynkowych ekspertów, gdyby Polska zrezygnowała z obowiązku przedstawiania certyfikatów rezydencji podatkowej, mogłaby zwiększyć liczbę zagranicznych freelancerów zatrudnianych zdalnie przez polskie firmy do około 1 mln osób rocznie.
Gdzie leży problem? Obecnie polskie firmy zatrudniające lub rozliczające zagranicznych freelancerów muszą wymagać od nich certyfikatu rezydencji podatkowej. Alternatywą dla braku certyfikatu rezydencji jest ryczałtowy podatek dochodowy w wysokości 20%. Często jest to alternatywa tylko pozorna. Ryczałt jest bowiem jednym z najwyższych podatków w kraju.
Wyższe podatki płacą tylko osoby najlepiej zarabiające, przekraczające drugi próg podatkowy. To na tyle wysoko, że niewiele osób decyduje się korzystać z tego rozwiązania - na przestrzeni okresu od 2019 do 2023 co roku zgłaszanych w ten sposób było od 8 tys. pracowników (2019) do obecnej liczby nieco ponad 5 tys. osób. Przychody z tytułu tych umów w 2023 wyniosły ok. 15 mln zł i spadły od 2019 roku do tego poziomu z 20 mln - ma to marginalny wpływ na przychody państwa.
REKLAMA
– Pozyskanie Certyfikatu Rezydencji Podatkowej przez zagranicznych pracowników, wolnych strzelców, zleceniobiorców jest nie tylko czasochłonne, ale jest także skomplikowaną procedurą. Stąd zdecydowana większość rezygnuje z jego pozyskania. A to oznacza, że polska firma musi zapłacić wspomniane 20 proc. podatku. Stąd, zagranicznych pracowników zdalnych w Polsce jest znacznie mniej, niż mogłoby być – mówi Przemysław Głośny, prezes zarządu Useme.com.
Dodatkowo, dane dotyczące obciążenia polskich przedsiębiorców obowiązkami podatkowymi są zatrważające. Średnio aż 334 godziny rocznie poświęcane na wypełnianie formalności plasują Polskę w niechlubnej czołówce najbardziej skomplikowanych systemów podatkowych w Europie - wynika z raportu PWC. Dla porównania, w Estonii ten czas nie przekracza 50 godzin rocznie. Prostota i cyfryzacja to klucz do przyciągania zagranicznych talentów.
Imigracja zarobkowa do pracy zdalnej
REKLAMA
Przykłady innych krajów, takich jak Wielka Brytania, pokazują, że możliwe jest uproszczenie procedur podatkowych dla zagranicznych freelancerów. W Wielkiej Brytanii nie wymaga się przedstawiania certyfikatów rezydencji podatkowej; zamiast tego sprawdza się, czy podatnik jest zarejestrowany i zameldowany w danym kraju.
Jeśli nie jest, uznaje się go za rezydenta podatkowego innego kraju. Pracownik z zagranicy otrzymuje na konto pełną wartość kontraktu tzn. wartość brutto z podatkami i jest zobligowany do samodzielnego rozliczenia tegoż podatku w kraju właściwym ze względu na rezydencję podatkową. To rozwiązanie umożliwia brytyjskim firmom legalne i proste zatrudnianie zdalnych specjalistów z całego świata, jednocześnie utrzymując wpływy z tytułu CIT i VAT. Wprowadzenie podobnych rozwiązań w Polsce mogłoby znacząco zwiększyć atrakcyjność naszego kraju dla zagranicznych specjalistów.
Dane Useme pokazują, że średnia wartość roczna umów jednego freelancera może sięgać 10 tys. zł (na nieznacznie mniej mogą liczyć freelancerzy zza Wschodniej Granicy– ok. 9500 zł). Mnożąc to przez liczbę pracowników, skala potencjalnych wpływów dla polskiego budżetu staje się niebagatelna. Szacunki analityków wspomnianej platformy wskazują także, że gdyby Polska zastosowała podobne rozwiązanie co Wielka Brytania, moglibyśmy:
rozwinąć rynek zagranicznych, zdalnych freelancerów do nawet 1 mln zleceniobiorców, głównie z krajów Europy Wschodniej, co oznaczałoby potrojenie wartości z 2019 roku
wygenerować wartość umów na poziomie 6 mld zł
w efekcie uzyskać z tego nawet 1 mld zł wpływów budżetowych rocznie z tytułu CIT i VAT.
– Obecnie te pieniądze przechodzą nam koło nosa. Niewiele osób zgłasza, że zatrudnia obcokrajowca nieprzebywającego w Polsce na stałe lub pracującego zdalnie, by uniknąć płacenia podatku ryczałtowego. Wielokrotnie mniej osób przedstawia ten certyfikat. Stosując niepotrzebne blokady, zarabiamy okrągłe 0 zł. Tymczasem możemy być hubem rozliczeniowym dla wysokiej klasy specjalistów z krajów Europy Wschodniej, w tym Ukrainy, bez konieczności ich przeprowadzania się do Polski – mówi Przemysław Głośny.
Zamiast wymagać certyfikatu rezydencji podatkowej z innego kraju, wystarczy sprawdzić, czy nie jest osobą zarejestrowaną w Polsce. Nie jest? Wypłaćmy mu środki w kwocie brutto, niech je samodzielnie rozliczy w swoim kraju. Zatrudnianie ludzi zdalnie i w tej formie zwiększy wartość realizowanych umów, a tym samym wpływy do budżetu z tytułu CIT i VAT – dodaje ekspert.
Wnioski: deregulacja to zysk, nie strata
Zamiast wymagać formalności, które są masowo obchodzone, Polska powinna dostosować się do realiów pracy zdalnej i cyfrowej. Nie chodzi o „ulgę” podatkową, ale o zdjęcie zbędnych blokad, które ograniczają rozwój firm i wpływy budżetowe.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA